O historii produkcji najlepszych cukierków

O historii produkcji najlepszych cukierków

Cześć, jestem Pani Podkarpacka i lubię słodycze. W każdej ilości i w każdej postaci. Nietrudno się więc domyślić, że temat nie dość, że był mi pisany, to jeszcze sam wpadł w moje ręce. Sam się nawinął, a ściślej odwinął – w postaci cukierka „krówki”. Ten rzeczony był tak dobry, że z ciekawości zerknęłam na producenta. Byłam zaskoczona, gdy okazało się, że ta krówka jest nasza, produkowana na Podkarpaciu, w Strzyżowie. Po nitce do kłębka, a właściwie od papierka do cukierka trafiłam do Cukierniczej Spółdzielni Roksana –największego producenta cukierków w województwie podkarpackim od ponad 60 lat.

„Roksana” powstała w okresie dynamicznego rozwoju zakładów przetwórczych, jak wiele tego typu Spółdzielni w kraju.

-Założona przez kilku założycieli Spółdzielnia rozpoczęła działalność w 1953 roku. Na początku zajmowała się wieloma różnymi branżami, w latach 60-tych powstał pomysł, żeby firma zajęła się cukiernictwem i produkcją słodyczy. Wtedy właśnie zbudowano ten zakład. Oddano go do użytku w 1967 roku i w zasadzie od tego okresu ciągle się rozwijamy, zwiększamy asortyment, kupujemy nowe maszyny i urządzenia – mówi Barbara Chlipała z-ca prezesa ds. technicznych.

Do fabryki słodyczy trafić łatwo, nawet z zamkniętymi oczami, wystarczy kierować się węchem i podążać za słodkim, zniewalającym zapachem. Czegóż tu się nie produkuje! Są krówki, śliwki w czekoladzie, karmelki twarde i nadziewane, owocowe landrynki, lizaki.

Lubicie krówki? Niemal każdy je lubi, ale nie każdy zastanawia się jak są zrobione. Najpierw do kotła odmierza się potrzebne surowce: cukier, mleko zagęszczone słodzone, syrop glukozowy, masło. Wszystko razem się rozpuszcza i gotuje, a pod koniec gotowania dodaje się aromat. Gdy masa krówkowa osiągnie temperaturę 1130C, wylewa się ją na muldy i przewozi na stoły chłodnicze, gdzie przez kilka godzin stygnie i tężeje. Następnie pracownice kroją masę na tzw. płaty i wyrównują ją w maszynie wyrównującej. Na dalszym etapie równe płaty masy mlecznej kroi się na wstęgi, najpierw wzdłuż, później poprzecznie i w efekcie końcowym krówka przybiera kształt zbliżony do prostopadłościanu. Teraz pozostaje ręcznie zawinąć krówki w dwa papierki –wewnętrzny pergaminowy umożliwiający łatwe odwinięcie cukierka oraz zewnętrzny, kolorowy z nadrukiem i rysunkiem sympatycznej krowy. Cukierki, które wychodzą spod rąk pracownic „Roksany” są równiutkie, jak z maszyny.

Na szczęście rozwój nie wyparł tradycji i pomimo nowych technologii w Strzyżowie krówki po dziś dzień robi się ręcznie, tak samo jak kilkadziesiąt lat temu.

– Cała technologia w ręcznej produkcji krówek opiera się na jak najmniejszym „zmęczeniu” masy krówkowej. Maszyny mają problem z formowaniem tego produktu, w produkcji mechanicznej ta masa jest „zmęczona”, a krówki mają mniejszą zawartość wody, szybciej się krystalizują i są twardsze. Ręcznie produkowane krówki mają więcej wody, są lepszej jakości, bardziej delikatne i mają niepowtarzalny smak. Pracownica jest w stanie zawinąć 35 -40 kg cukierków dziennie. Oczywiście, wydajność maszyn jest większa, ale my kładziemy nacisk na jakość i tradycję- wyjaśnia  p. Barbara Chlipała.

Delikatne, świeże, słodkie i bajecznie pyszne. Nic więc dziwnego, że ręcznie wyrabiane i pakowane krówki zyskały aprobatę miłośników słodyczy a wszystkie wyroby z Cukierniczej Spółdzielni „Roksana” podbijają światowy rynek.

– Naszym największym odbiorcą jest firma znajdująca się na terenie na terenie Słowacji, ale swoje wyroby eksportujemy również do Czech, Austrii, Niemiec, Włoch, Francji, Irlandii czy Rosji. Ostatnio słodycze wysłaliśmy również do Danii oraz pierwszą pilotażową partię do Egiptu – mówi wiceprezes.

Pomyśl, spędzasz urlop w Sharm El Sheikh, gdzie na wyciągnięcie ręki czeka afrykańskie słońce, turkusowe morze i nasza polska „krówka”. Raj na ziemi! Ale na szczęście nie trzeba wyjeżdżać daleko, niemal na całym Podkarpaciu kupicie produkty opatrzone znakiem firmowym „Roksany” – w Tesco, PSS, „Jedynce”, w „Naszym Sklepie” i zapewne w większości sklepów w Strzyżowie.

Jak nietrudno się domyślić, po skończonej wizycie w fabryce swoje kroki skierowałam prosto do małego firmowego sklepiku. Ale nie zdradzę Wam ile krówek pochłonęła trasa Strzyżów – Rzeszów, niech to zostanie moją słodką tajemnicą.

Krówki są nasze, polskie. Produkowane od co najmniej lat przedwojennych, z upływem czasu nic a nic nie straciły na smaku. Podkarpackie krówki bronią się same – swoją jakością i tradycyjną recepturą. Są dokładnie takie jakie być powinny, kruche z wierzchu, w środku ciągutki. Rozsmakujcie się w nich!