Wychowanie dzieci kiedyś i dziś

Wychowanie dzieci kiedyś i dziś

W kwestii wychowania na przełomie ostatnich dwudziestu lat wiele się zmieniło. Rodzice stali się bardziej ostrożni. Uważamy, że nasze pociechy są najbezpieczniejsze w domu, a w kwestii kontaktów z rówieśnikami powinny wystarczyć im rozmowy w szkole. Czy nie przesadzamy?

Byłam wychowywana w czasach kiedy o zjawiskach takich jak terroryzm nikt nie śnił, a dzieci od najmłodszych lat beztrosko bawiły się na pobliskim placu zabaw. Pamiętam jak razem z siostrą i kolegami z podwórka biegaliśmy po osiedlu, uważając jedno na drugie. Czuliśmy się odpowiedzialni za siebie nawzajem. Nie były to czasy kiedy w domach „mieszkał” komputer, a o telefonach komórkowych mało kto słyszał. Żeby pobawić się z koleżankami na podwórku były dwie opcje, wyjście na dwór i sprawdzenie czy przypadkiem już tam nie jest, bądź dzwonek do drzwi i „wyjdzie Magda na dwór?” Rodzice zawsze wiedzieli gdzie jesteśmy, a ich pobyt na placu zabaw najczęściej związany był z możliwością porozmawiania z sąsiadami niż z „wyprowadzeniem” nas na dwór. Dwadzieścia lat później dla niektórych rodziców, teoretycznie moich rówieśników, wyjście mającego 6-7 lat dziecka na dwór w towarzystwie jego kolegów brzmi jak największa rodzicielska zbrodnia.

Ja w tym wieku, razem z młodszą o dwa lata siostrą wyruszyłyśmy na nieznany teren w poszukiwaniu nowych koleżanek. Jak widać jestem cała i zdrowa. To nie tak, że rodzice zostawiali nas samym sobie, zawsze byli przy nas. Przyglądali się temu co robimy, ale robili to w taki sposób, że mogliśmy dokonywać wyboru. Uczyłyśmy się samodzielności oraz odpowiedzialności za to co robimy.

Dzisiaj rodzice obawiają się, że dziecko które samo wyjdzie na podwórko nie da sobie rady, będzie bawiło się samo, bądź co gorsza nie wróci do domu. Rodzice boją się, że jeśli ich dziecko wejdzie na drzewo to z pewnością od razu z niego spadnie i zrobi sobie krzywdę. Boją się tzw. żywych dzieci, które podczas gonitwy mogłyby potrącić ich malucha. Strach rozbudzają w nas informacje przekazywane w serwisach wiadomości itd. Z pewnością obawy w jakimś stopniu są uzasadnione, ale czy czasem nie przesadzamy? Obecnie praktycznie w każdym domu jest komputer, laptop czy tablet, a maluch sprawnie obsługuje smartfona. Rodzice preferują zakup nowej gry na konsolę tylko po to by ich pociecha została w domu, bo przecież tutaj jest bezpieczne. Niektórzy pozwalają przesiadywać dziecku na komunikatorze społecznościowym żeby mógł „porozmawiać ze znajomymi”. Czy w ten sposób dziecko uczy się funkcjonowania w grupie, w społeczeństwie?

Na szczęście znam rodziców, którzy pozwalają swojemu dziecku wchodzić na drzewo, czy wspinać się po linkach na placu zabaw. Na pytanie czy nie boją się upadku, odpowiadają, że owszem, ale to czy upadnie przy nich czy jak będą dalej nic nie zmieni; krzywda może wydarzyć się w każdej okoliczności, a to że stoją z boku powoduje że malec czuje, że jest odpowiedzialny za siebie. To prawda. Pozwólcie, że za przykład wezmę właśnie wspinanie po drzewach. Dziecko, które już tam wejdzie zdaje sobie sprawę, że musi sobie poradzić. Wie, że zły krok może skończyć się upadkiem. Ważną kwestią jest tutaj doświadczenie jakie malec nabywa w trakcie tej zabawy. Uczy się dozowania adrenaliny, opanowywania strachu a co za tym idzie stresu.

W przyszłości łatwiej będzie mu podejmować trudne decyzje. Podobnie jeśli chodzi o zabawę z rówieśnikami, jeśli nie kontrolujemy jej na każdym kroku dziecko będzie miało możliwość nauczenia się działania w grupie. Podczas zabawy dzieci często przyjmują różne role, które sprawiają że może zobaczyć jak to jest być w danej sytuacji. Co ważne, emocje które towarzyszą podczas wspólnych zabaw powodują, że dzieci uczą się empatii oraz radzenia sobie z własnymi emocjami. Aby grupa się utrzymała często negocjują warunki i reguły zabaw, ucząc się że nie zawsze musi być tak jak by tego chcieli.

Dodaj komentarz