Woda pozostaje najważniejszym zasobem przyrody, a jej ceny kształtują zachowanie konsumentów i przedsiębiorstw. Wiadomo, że bez dostępu do czystego źródła trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie społeczeństwa, lecz w realiach współczesnej gospodarki woda nie jest zwykłym „darmowym darem natury”. W regionach z niedoborem wysokie rachunki zniechęcają do marnotrawstwa. W obszarach bogatych w rzeki i jeziora przeciwnie: niskie stawki nie skłaniają do ograniczania zużycia. Równolegle rozwija się rynek wody butelkowanej, często wielokrotnie droższej niż kranówka, choć towarzyszą temu koszty środowiskowe w postaci setek tysięcy ton plastiku.
Polityka cenowa a dostępność
W zależności od miejsca opłaty za wodę różnią się radykalnie. Kraje o ograniczonych zasobach – chociażby na Półwyspie Arabskim – narzucają wyższe stawki, by zniechęcać do nadmiernego poboru. Strategia ma w pewnym stopniu chronić przed wyjałowieniem ujęcia. Wymusza oszczędzanie w rolnictwie, przemyśle i codziennym życiu. Zdarza się jednak, że władze hojnie subsydiują wodę z myślą o zapewnieniu podstawowego standardu obywatelom, a to czasem generuje odwrotny efekt: marnotrawstwo i niedofinansowanie sektora wodociągów prowadzą do zaniedbań w infrastrukturze. Z kolei państwa obfitujące w rzeki i jeziora nie zawsze ustalają racjonalne taryfy, bo niskie ceny zachęcają do beztroskiego wykorzystania. Skutkiem są trudności w utrzymaniu systemów oczyszczania lub brak środków na modernizację sieci. Efekt wzrostu jest motywacją do oszczędzania. Gdy gospodarstwa domowe lub zakłady przemysłowe mierzą się z rosnącymi rachunkami, pojawia się presja na instalowanie urządzeń zmniejszających zużycie. W branży produkcji napojów, przemysłu chemicznego czy spożywczego rosnąca cena wody motywuje do wdrażania recyrkulacji lub wykorzystywania deszczówki. Istnieje jednak pewna granica, za którą zbyt drogie rachunki oznaczają wykluczenie najuboższych z dostępu do bezpiecznych dostaw. Dlatego wiele krajów gwarantuje pewną minimalną ilość H₂O niemal bezpłatnie, a dopiero przy wyższym poborze nakłada znaczące opłaty. Ten podział – woda socjalna i woda luksusowa – zyskuje popularność w polityce wodnej państw z dużym zróżnicowaniem dochodów.
Rynek wody butelkowanej
Woda w butelkach do niedawna kojarzyła się z napojami premium, lecz obecnie gości już w przeciętnym koszyku zakupowym. Zyskała popularność z kilku powodów: wygody, łatwej dostępności w sklepach i przekonania, że jest zdrowsza niż kranówka. Kampanie reklamowe kreują wizerunek „zdrowego płynu z górskiego źródła”, żeby usprawiedliwić wyższą cenę. Efekt jest taki, że za litr wody butelkowanej klient często płaci kilkadziesiąt czy kilkaset razy więcej niż za litr wody z kranu. Pomijając fakt, że w wielu regionach woda sieciowa dorównuje jakością tej sklepowej. Dla przedsiębiorstw to lukratywny rynek. Generuje miliardy zysku rocznie. Jednak ten sektor obarczony jest dużym kosztem ekologicznym. Produkcja plastikowych opakowań, transport ciężarówkami i dalsza utylizacja butelek obciążają środowisko. Co więcej, rozliczenia ekonomiczne zwykle nie uwzględniają tzw. kosztów zewnętrznych, czyli konsekwencji nadmiernego wydobycia wód źródlanych, generowania plastiku czy emisji CO₂ w procesie logistyki. W regionach o niewystarczających zasobach intensywne czerpanie wód jest kontrowersyjne. Konsument niekoniecznie dostrzeże te problemy. Skupia się na marce i smaku, choć panuje opinia, że rośnie grupa klientów zwracających uwagę na ślad węglowy oraz rodzaj butelki. Niektóre koncerny przechodzą na opakowania pochodzące z recyklingu, inni inwestują w butelki wielokrotnego użytku. Ich działania podszyte są jednak faktem, że wysoka marża na wodzie butelkowanej pozostaje bardzo zyskowna, więc ekonomiczne bodźce do radykalnej zmiany modelu wciąż są ograniczone.
Urządzenia do filtracji wody
Jednorazowy wydatek związany z nabyciem systemu (choćby dzbanka filtrującego lub bardziej rozbudowanego filtra przepływowego) szybko zwraca się, gdy w domowym budżecie przestają pojawiać się pozycje związane z zakupem wody butelkowanej. W sytuacji, kiedy rodzina pije po kilka litrów dziennie, w skali miesiąca oszczędza niemałe kwoty. Dodatkowo to wygoda – nie trzeba dźwigać zgrzewek i składować plastikowych butelek. Jakość filtracji zależy oczywiście od rodzaju wkładu. Proste dzbanki zapewniają lepszy smak. Oczyszczają głównie chlor i pewne związki organiczne. Bardziej zaawansowane filtry bazują na wielostopniowych modułach, łącznie z membranami odwróconej osmozy.
Poza oszczędnościami to ważny aspekt ekologiczny: brak zużycia opakowań jednorazowych. Ponadto filtrowana kranówka dorównuje jakością wodom źródlanym, zwłaszcza w krajach o restrykcyjnych normach sanitarnych. Nie obawiajmy się smaku chloru – po przejściu przez filtr woda zyskuje neutralny, przyjemnie orzeźwiający profil. W konsekwencji domowe systemy filtracyjne to wyraźna alternatywa dla kupowania butelek w supermarkecie.
Saturator w gospodarstwie domowym
Dla amatorów wody gazowanej saturator to możliwość uniezależnienia się od ciągłego kupowania napojów w sklepie. Urządzenie błyskawicznie nasyca wodę dwutlenkiem węgla. Daje identyczny efekt co woda musująca z butelki PET. Co prawda trzeba zainwestować w saturator i nabój z CO₂, jednak koszty rozkładają się w czasie i szybko odzyskujemy równowartość zainwestowanych środków. A potem już tylko oszczędzamy. Każda wymiana naboju jest znacznie tańsza niż sumaryczna cena sklepowej wody gazowanej. Dodatkowym plusem jest opcja personalizacji. Możemy stworzyć własne kompozycje wykorzystując syropy smakowe, owoce a nawet zioła. Z perspektywy ekologicznej to ogranicza liczbę opakowań i emisji związanej z transportem.
Branża wody butelkowanej mierzy się z tym trendem i inwestuje w marketing, aby podkreślić „naturalne pochodzenie bąbelków” bądź walory smakowe. Jednak odbiorcy coraz aktywniej szukają ekonomicznej i wygodnej alternatywy.
Implikacje społeczne
Mamy dylemat: woda powinna być rozliczana jak zwykłe dobro rynkowe, czy raczej traktowana w kategoriach podstawowego prawa człowieka. W kontekście ubóstwa dużych grup społecznych, zbyt wysoka cena wykluczy ich z dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Dlatego w wielu państwach wprowadzono mechanizmy finansowane z podatków lub subsydiów. Niestety, przy bezpłatnych dostawach brakuje funduszy na konserwację i rozwój sieci. Z drugiej strony mamy branżę wód butelkowanych, silnie sterowaną przez międzynarodowe korporacje oraz intensywną reklamę. Ostatnie lata to zwrot w stronę bardziej ekologicznych rozwiązań, ale to wciąż niewielki procent rynku. Ciągnie się też dyskusja o wprowadzaniu kaucji na plastikowe butelki. Przynajmniej w części krajów takie rozwiązania już funkcjonują. Po stronie społecznej polityka cenowa musi uwzględniać edukację. Konsumenci muszą zrozumieć, że woda z kranu – jeśli spełnia odpowiednie normy – to wartościowy zamiennik butelkowanej. Mniejsze opłaty za wodę, ale jednoczesne dopłaty do filtrów w rejonach ubogich, mogą pomóc rozwiązać problem braku wysokiej jakości wody wśród gorzej sytuowanych. W takim modelu każdy obywatel ma szansę na wydajną i bezpieczną eksploatację zasobów, przy jednoczesnym zachowaniu stabilności całego systemu wodociągów.
Innowacje i rozwój branży
Dynamiczna zmiana polityki cenowej wody, wraz z rosnącą presją ekologiczną, powoduje ruch w branży urządzeń filtrujących i saturatorów. Firmy prześcigają się w projektowaniu bardziej zaawansowanych rozwiązań: filtry wyposażone w czujniki informujące o terminie wymiany wkładu i saturatory z inteligentną regulacją stopnia gazowania. Obok tego pojawia się coraz więcej aplikacji mobilnych. Pomagają śledzić ilość spożywanej wody oraz alarmują o konieczności nawodnienia. Powstaje przestrzeń dla innowacyjnych start-upów proponujących alternatywne sposoby pozyskiwania wody. W regionach, gdzie występują trudności z zasobami testują urządzenia do wychwytywania wilgoci z powietrza, odsalania wody morskiej i technologie rekuperacji wody deszczowej do użytku higienicznego. Koncerny produkujące wodę butelkowaną nie pozostają w tyle i sięgają po kampanie w duchu eko. Obiecują opakowania biodegradowalne albo butelki ze szkła. Niektórzy giganci spożywczy przejmują mniejsze firmy produkujące urządzenia filtrujące lub saturatory, aby rozszerzyć portfolio i przygotować się na transformację rynku. Eksperci przewidują, że wraz z nasilaniem kryzysu klimatycznego zobaczymy boom rozwiązań umożliwiających lepsze zarządzanie wodą.
Przykłady globalne i lokalne
Eksperymentujemy z mechanizmami do mądrego łączenia kwestii cen z troską o racjonalne korzystanie. Niektóre miasta wprowadziły taryfy progresywne: niewielka opłata za pierwsze metry sześcienne, a znacznie większa stawka przy przekroczeniu pewnego limitu. W ten sposób prostą metodą zapewniają pewne minimum każdej rodzinie, a jednocześnie odstraszają od marnowania. Spotykamy inicjatywy tworzenia sieci bezpłatnych punktów do napełniania butelek wielorazowych w przestrzeniach publicznych. Niektóre regiony stawiają na intensywną edukację. Pokazują mieszkańcom, jak niewiele wysiłku potrzeba, by ograniczyć zużycie wody o kilkadziesiąt procent – wystarczy skrócić czas kąpieli, zainstalować perlator i stosować metodę zmywania w misce zamiast przy otwartym kranie. Pojawiają się też kampanie samorządowe. Przekonują przedsiębiorców do montowania urządzeń recyrkulacyjnych w procesach przemysłowych. Lokalne programy wsparcia finansowego i doradztwa technologicznego mogą być kluczem do sukcesu.
Wyzwania i perspektywy
Wzrost światowej populacji i postępujące zmiany klimatyczne sprawiają, że nacisk na zasoby wodne nasili się w najbliższych dekadach. Coraz więcej raportów ostrzega przed rosnącymi cenami wody, zwłaszcza gdy w regionach dotychczas stabilnych zaczną występować długotrwałe okresy bez opadów. Przykładowo, w Kalifornii susze sprawiają, że farmerskie pola muszą pokrywać rosnące rachunki za wodę z głębinowych odwiertów. A to są wyższe koszty żywności dla konsumentów w Europie i Azji. Rodzi się też dyskusja nad wprowadzeniem tzw. podatku ekologicznego od wody butelkowanej w plastiku. Gdyby w cenie produktu ujęto cały realny koszt środowiskowy, drastycznie spadłaby jego atrakcyjność. W efekcie firmy zajmujące się butelkowaniem wody poszukiwałyby bardziej przyjaznych form opakowań, a klienci być może przerzucali się na systemy filtracyjne lub saturatory.
W perspektywie kilku lat widać zatem szansę na nowe standardy: większą transparentność w kosztach produkcji, jawność danych o zużyciu wody przez przedsiębiorstwa, a także rosnący nacisk na recykling i ponowne wykorzystywanie wód w cyklach przemysłowych. Jednak bez wspólnego wysiłku administracji, biznesu i społeczeństwa trudno będzie w pełni zapanować nad konsekwencjami deficytów wodnych i rosnącego popytu.