Śmieszy mnie chęć bycia sobą. Ani bycie sobą, ani sobą nie bycie jest niemożliwe. Poszukiwanie sobości to strata czasu. Mówią ludzie: „w tej pracy nie byłem sobą – musiałem ją zmienić”, „w tym związku czułem się z tłamszony – nie mogłem spełniać się jako ktoś ważny”. Kiedy to słyszę śmieje się do łez. I zmieniają ludzie pracę i związki po to żeby znowu być sobą lub sobą nie być. I myślą ludzie o swoim postępie i o tym, że wiodą życie lepsze, i bardziej świadome. I myślą, że dzięki temu są bardziej sobą niż sobą byli wcześniej.
Kto i kiedy oszukał ich i sprzedał im potrzebę poszukiwanie siebie samego? Kiedy uwierzyli w tę obietnicę życia szczęśliwego? Co to w ogóle znaczy być sobą? Czy to znaczy robienie tego co się lubi? Czy może raczej oznacza to ze człowiek jest wolny i robi to co chce? Czy może coś jeszcze innego? „Już wiem – bycie sobą to prawo i wolność domu wyrażania siebie w każdej sytuacji”, powiedział do mnie intelektualista. Nie wie biedak jak daleki jest od prawdy. Właściwie dalej od prawdy już być nie może. Gdyby pomylił szczęście z tragedią szybko zrozumiałby swój błąd. Ale kiedy myli szczęście z byciem sobą to różnica jest zbyt subtelna by można było ją dostrzec od razu. Potrzeba wyćwiczonego umysłu aby tę dyferencję dostrzec. A pomyłka ta jest fatalna. Nie ma nic gorszego niż utożsamienie ze sobą dwóch bliskoznacznych wyrazów. W tym wypadku utożsamienie pojęcia „bycia sobą” oraz „szczęścia” upraszcza rzeczywistość w jej bardzo subtelnym punkcie.
Widzę ludzi, którzy wywyższają się poprzez uzależnienie szczęścia od bycia sobą. Wiem dlaczego ustępują W ten sposób. Przecież nie da wytłumaczyć się tego czym właściwie jest bycie sobą. Każdy z sobą jest poprzez sam fakt bycia. A bycie sobą jest Z kolei uzależnione od czynników kulturowych. Inaczej jest się sobą w Polsce a inaczej w Japonii. Inaczej jest się osobą W latach dziewięćdziesiątych a inaczej w latach dzisiejszych. Jestem przekonany że pojęcie bycia sobą może być przydatne dla samorozwoju, ale wcześniej należy rozgraniczyć bycie sobą od szczęścia i rozpocząć rozmyślania od tego drugiego.
Należy zapomnieć o pojęciu bycia sobą a zacząć głęboko rozmyślać nad pojęciem szczęścia. I nie mieszać tych pojęć ze sobą. Dopiero wtedy młody adept myśli ma szansę na rozumienie szczęścia i wyjście z fatalnego zauroczenia bycia sobą. Widzę dwa największe problemy młodego człowieka. Pierwszym problemem jest zakochanie się w sobie, w swojej wyjątkowości i jednostkowości. Drugim jest wzajemne adorowanie się osób z danego otoczenia. Towarzystwo wzajemnej adoracji lub samotność własnej adoracji. Oba problemy okazują się fatalne dla myślenia współczesnego człowieka, ale jednocześnie oba problemy są wyjątkowo zabawne dla bystrego obserwatora. Więc zachęcam cię do obserwacji tych, którzy zakochali się w sobie. Życie jest zbyt ponure żeby odmówić sobie tej komedii.